Tytuł: Prawdodziejka
Tytuł oryginału: Truthwitch
Autor: Susan Dennard
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2016
O „Prawdodziejce” nasłuchałam się samych dobrych opinii i większość osób, które ją czytały naprawdę zafascynowała ta lektura. W końcu postanowiłam się przekonać na własnej skórze o co cały ten szum i czy ta historia rzeczywiście jest warta uwagi. Co myślę o tej publikacji? Odpowiedź na te pytanie poznacie czytając tę recenzję.
"- Spokojnie - wymamrotała, pochylając się nad umową. - Nie gryzę.- A która lwica się przyzna, że gryzie?"
Przez pierwsze sto stron książka dłużyła mi się
niemiłosiernie, naprawdę! Gdy czytałam pierwsze rozdziały nie rozumiałam
większości rzeczy, która tam się działy, a wszystkie wydarzenia wydawały mi
się.. nijakie. W niektórych momentach miałam nawet myśli, aby odłożyć tą
książkę i nie marnować swojego czasu, ani siły na coś takiego, jednak coś dalej
skłaniało mnie do czytania tej lektury, a tą rzeczą, była myśl, która kłębiła
się w mojej głowie w chwilach takiego zwątpienia: o co cały ten szum i słowa
zachwytu, jeśli ta książka na razie nie jest wciągająca, a fabuła zbytnio mnie
nie przekonuje. Może inni nadmiernie zachwycają się tą książką, a może później
akcja nabierze tempa. Przyznam Wam szczerze, że tak się stało. Po tych stu stronach wszystko nabrało
prędkości i to do takiego stopnia, że nie potrafiłam się oderwać od „Prawdodziejki”.
Świat, który stworzyła autorka jest niesamowity! Gdy
czytałam opisy miejsc, w których poszczególne wydarzenia się działy miałam ten
obraz przez oczami i nic nie mogło zmącić mi tego widoku. Bohaterowie również
są niczego sobie. Charaktery głównych bohaterek, czyli Safi i Iselut są
odmienne, a przy tym idealnie do siebie pasują. Styl bycia prawdodziejki
czasami mnie denerwował, ale jej riposty wymazywały z mojej głowy wszystkie te
złe opinie. Iseult jednak polubiłam bardziej. Może to dlatego, że wolę mrok, a
może dlatego, że po prostu spodobała mi się bardziej. Sama nie wiem czym jest
to spowodowane, ale tak czuję w głębi serca i mam wrażenie, że z więziodziejką
szybciej znalazłabym wspólny temat do rozmowy. Natomiast jeśli chodzi o mojego
ulubionego bohatera jest to.. krwiodziej. Jego bezwzględność, zatrważająca moc,
ale również cała jego postać jest fascynująca i od samego początku przykuła
moją uwagę!
Cała książka pełna jest wartkiej akcji, ale przewija się tam
również wątek miłosny, który niezmiernie przypadł mi do gustu i przyznam się,
że kibicuję tej parze. Mam wrażenie, że te uczucie, które zrodziło się między
Safi, a księciem Nubroveny – Merikiem, który jest wiatrodziejem nie jest
wciskane tutaj na siłę tak jak w niektórych książkach to bywa, wręcz przeciwnie,
jest go dosyć mało, a przy tym jest wyjątkowo przyjemny.
""-Wiesz, ilu ludzi na górze zabiłoby za łyżkę?- A wiesz - wypaliła - ilu ludzi mogłabym zabić łyżką?"
O „Prawdodziejece” mogłabym Wam jeszcze opowiadać bardzo
dużo, lecz spojlery cisną mi się na usta, a nie chcę Wam tego robić. Jednak
śmiało mogę stwierdzić, że jest to lektura warta uwagi, którą z pewnością
powinniście przeczytać, nawet jeśli pierwsze sto stron tej powieści wyda Wam
się nieciekawe. Z czystym sercem mogę ją polecić fanom fantasy, bo z pewnością
się nie zawiodą, ale jeśli nie jesteście zwolennikiem tego gatunku to zapiszcie
ją sobie na liście czytelniczej i gdy będziecie sięgnąć po taką powieść, która
przepełniona jest magią i szybką akcją sięgnijcie po „Prawdodziejkę”, po prostu
Mhe verujta – zaufaj mi jakby moja dusza była twoją duszą.
Ocena końcowa: 9/10
O, brzmi interesująco :) dawno już nie czytałam nic z tego wydawnictwa :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam "Prawdodziejkę" całym serduszkiem :))
UsuńTa książka była świetna :D A "Wiatrodziej" jest jeszcze lepszy <3
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Mam nadzieję, że szybko dorwę tą książkę i będę miała okazję się z nią zaprzyjaźnić haha ;)
UsuńKsiążka na mnie wciąż czeka, ale już widzę, że muszę się nastawić na trudny początek 😉
OdpowiedzUsuń